W czerwcu 1989 roku na festiwalu Bratislavská lyra wystąpiła amerykańska piosenkarka Joan Baez. Miał to być jeden z wielu występów zagranicznych gwiazd w ramach tej imprezy.
Festiwal, który łączył Východ i Západ
Bratislavská lýra to była prawdziwa muzyczna instytucja – jeden z najważniejszych festiwali popowych w bloku wschodnim. Od 1966 roku do Bratysławy zjeżdżali najwięksi artyści z Czechosłowacji i z zagranicy – wystąpili tu m.in. Stevie Wonder, The Beach Boys, Smokie, Joe Cocker, Josephine Baker czy Cliff Richard. Swoją karierę rozkręcali tu Karel Gott, Helena Vondráčková, Miro Žbirka czy Marika Gombitová.
Jednak po inwazji wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku atmosfera na festiwalu zaczęła się zmieniać. Z roku na rok było coraz więcej cenzury, ograniczeń, nacisków ideologicznych. Artyści zaczęli się wycofywać, niektórzy myśleli o bojkocie.
Aż nadszedł rok 1989.
Baez i Havel, jako ten od noszenia gitary
W 1989 roku zagraniczną część festiwalu uświetniła Joan Baez. Festiwal miał przebiegać według dobrze znanego scenariusza, ale obecność amerykańskiej pieśniarki całkowicie go zmieniła.
Artystka była znana nie tylko ze swojego głosu i folku, ale również z politycznego zaangażowania – wspierała ruchy na rzecz praw obywatelskich u boku Martina Luthera Kinga, protestowała przeciwko wojnie w Wietnamie i segregacji rasowej, za co trafiła do aresztu, a w 1976 roku upomniała się o prześladowanych członków grupy Plastic People of the Universe. W Kalifornii założyła Instytut Badań nad Nienawiścią i wydała album z autentycznymi nagraniami bombardowań. Do Czechosłowacji przyjechała z jasnym przekazem: być tam, gdzie toczy się walka o wolność.
To, co działo się w czerwcu 1989 roku w Bratysławie świadczy, że dokładnie tam chciała być.
Dlatego też obecność Joan Baez w Bratysławie była od początku pod czujnym okiem służb bezpieczeństwa. Chyba nikogo nie zdziwiło, że przy niej w Bratysławie pojawił się Havel. Baez wiedząc, że Václav Havel – prominentny dysydent – nie mógłby oficjalnie pojawić się na koncercie, „przemyciła” go na halę sportową na Pasienkach jako członka swojego technicznego zespołu. Na wielu zdjęciach z tamtego dnia widać, jak nosi jej gitarę. Kiedy ochrona próbowała go odseparować od artystki, Baez stanowczo się sprzeciwiła i wymogła, by Havla posadzono na balkonie, poza zasięgiem milicji.
Jan Schejbal, który wraz z grupą przyjaciół przyjechał do Bratysławy z Moraw, po latach wspominał, że Havel siedział parę krzeseł przed nami. „Pokazałem mojej dwunastoletniej kuzynce Havla, a ona podeszła po autograf. On się zdziwił i powiedział: Ale ja nie jestem żadnym śpiewakiem. A ona na to: Wiem, dlatego właśnie proszę o podpis.” - mówił.
Przerwany koncert
Niech mi nie wmawiają, że odbudują świat ci, którzy zniszczyli wszystko, co się dało – nie zdążył zaśpiewać Ivan Hoffman. Bo dyrektor festiwalu osobiście nakazał technikom wyłączyć dźwięk. Hoffman próbował jeszcze grać i dokończyć swój protestsong Nech mi nehovoria, ale atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Publiczność protestowała, ale koncert i tak przerwano. Baez przyszła go objąć – później wspominała, że to był pierwszy raz w życiu, gdy ktoś odciął jej mikrofon w trakcie koncertu.
Nie zrobili tego mnie – zrobili to tym ludziom, którzy nagle uświadomili sobie, że coś tu jest naprawdę nie tak – wspominał po latach Hoffman.
Echa koncertu
O przedwczesnym zakończeniu koncertu oficjalne media milczały. Tylko jeden artykuł wspomniał o wydarzeniu: w dzienniku „Práca” z 12 czerwca, pojawił się artykuł, który pochwalił występ. Ale już następnego dnia ten sam autor, Petr Žantovský, opublikował krytyczny tekst – jak się przypuszcza, po interwencji z góry.
Mimo to wieści o tym, co się stało w Bratysławie, rozchodziły się błyskawicznie poczta pantoflową – i stawały się symbolem słabnącej władzy. Nikt nie został przesłuchany, nikogo nie ukarano – to był znak, że reżim traci kontrolę.
Występ Joan Baez na festiwalu Bratislavská lyra w czerwcu 1989 roku
przeszedł do historii jako jeden z momentów, które symbolicznie
zapowiadały upadek komunistycznego reżimu w Czechosłowacji.
Pieśń, która stała się hymnem rewolucji
Po przerwanym koncercie Joan Baez i Ivana Hoffmana, niedługo później – już w listopadzie – na ulicach Pragi i Bratysławy zapanował zupełnie inny dźwięk. W tłumie protestujących słychać było Sľúbili sme si lásku – piosenkę Hoffmana, która stała się hymnem Aksamitnej Rewolucji. Śpiewano ją na placach i w korytarzach szkół.
Wyciągnijmy z nimi puste ręce, a będzie w nich nasza przyszłość, na naszych ulicach podajmy sobie ręce, nieufności i strachu było już naprawdę dość – śpiewał Hoffman.
Jego głos, kiedyś zagłuszony, teraz rozbrzmiewał wszędzie.
Ten koncert pokazuje siłę muzyki w walce z reżimem. To niezwykłe, jak jedna pieśń i jeden wieczór mogły stać się częścią czegoś tak wielkiego jak Aksamitna Rewolucja.
Inne piosenki Aksamitnej Rewolucji znajdziesz w osobnym poście: 9 piosenek Aksamitnej Rewolucji
Brak komentarzy: