Od 1 maja Ministerstwo Transportu wprowadza jednolitą cenę biletu jednorazowego na tatrzańskie elektriczki (TEŽ) – niezależnie od długości trasy, przejazd będzie kosztować 4 euro.
Decyzja ta wywołała falę sprzeciwu wśród mieszkańców regionu i oburzenie ze strony organizacji turystycznych oraz ekologicznych. Czy faktycznie jedyną drogą do „nowoczesnego transportu” w Tatrach musi być drastyczna podwyżka cen?
Koniec symbolicznych biletów
Do tej pory pasażerowie płacili za pojedynczy przejazd w zależności od pokonanej odległości – od 25 centów za krótki odcinek do 2 euro za dłuższą trasę. Nowy cennik przedstawia jednolitą stawkę 4 euro, nawet za podróż zaledwie o jeden przystanek, np. ze Starego do Dolnego Smokowca. Bilet ulgowy będzie kosztował 3 euro.
Dlatego dla turystów najlepszą opcją teraz będzie kupno biletu 24-godzinowego, który według nowego cennika będzie kosztował 6 euro, a w wersji ulgowej 4 euro.
O tym, jak kupić bilety na TEŽ i OŽ znajdziesz szczegółowe informacje w osobnym poście.
Uwaga na opłatę serwisową!
Kupując bilet w kasie trzeba się liczyć dodatkowo z opłatą serwisową w wysokości 1 euro.
POZOR!
Od 15 marca 2025 słowackie koleje wprowadziły tzw. opłaty serwisowe za zakupy w punktach sprzedaży i w pociągach, co ma pokryć wyższe koszty wystawiania biletów.
Wysokość opłaty serwisowej:
- Zakup biletu w kasie: cena biletu + 1 euro*
- Zakup biletu u konduktora: cena biletu + 3 euro (nawet przy wsiadaniu na stacjach bez otwartej kasy biletowej)*
*Przy zakupie biletu tam i z powrotem zostanie naliczona podwójna opłata, mimo iż bilet będzie na jednym papierku.
W ten sposób przewoźnik chce „zachęcić” podróżnych do kupowania biletów przez aplikację, stronę internetową lub SMS. Bo tak kupione bilety będą bez opłaty serwisowej. ŽSSK nie posiada biletomatów na stacjach, mobilne biletomaty w pociągach TEŽ (Tatranské elektrické železnice) i OŽ (Ozubnicová železnica) są samoobsługowe i dlatego nie podlegają opłacie.
Zwolnione z dopłaty są również:
- bilety ulgowe 100% dla seniorów 62+, osób 70+, osób niepełnosprawnych
- rezerwacje miejsc do siedzenia
- bilety na miejsca sypialne i kuszetki
- opłata za przewóz bagażu i roweru
- karty Junior, Klasik, Maxi Klasik
- bilety międzynarodowe
- bilety na pociąg samochodowy
- przesyłki konduktorskie
Dla porównania – na tej samej trasie autobus IDS Východ (zintegrowany system transportu kraju preszowskiego i koszyckiego) kosztuje dziś 1,50 euro, a z kartą chipową przewoźnika jedynie 60 centów.
Głos mieszkańców: „Nas nikt nie słucha”
Zmian z nikim nie konsultowano. Choć burmistrz miasta Wysokie Tatry, Jozef Štefaňák, zapowiadał spotkanie z mieszkańcami, ostatecznie nic z tego nie wyszło. Mieszkańcy pytają: dlaczego najpierw nie zmodernizowano przystanków, nie naprawiono zdewastowanych poczekalni, nie zadbano o czystość, tylko od razu podniesiono ceny? Stowarzyszenie Vráťme život Tatrám domaga się jasnych informacji o przyszłości kolei tatrzańskiej i przejrzystości jej finansowania.
„Tatry to nie tylko turyści, ale także miejsce, w którym normalnie żyją ludzie. Jeśli pojadę z Tatrzańskiej Łomnicy na Szczyrbskie Jezioro samochodem o średnim zużyciu paliwa 7,5 litra na 100 kilometrów, zapłacę 2,5 euro. Ale jeśli pojadę tam kolejką to zapłacę 4 euro. To kompletny nonsens.” - mówi przewodniczący inicjatywy Vráťme život Tatrám Peter Dzurilla.
Ministerstwo tłumaczy podwyżkę względami ekonomicznymi i porównaniami do praktyk z zagranicy, gdzie bilety krótkoterminowe są droższe niż długoterminowe. Rzecznik słowackich kolei przypomina, że ceny w Tatrach były dotąd „symboliczne” i nie pokrywały realnych kosztów operacyjnych. Jednocześnie przewoźnik odrzuca twierdzenia o „gwałtownym wzroście cen” wobec lokalnych mieszkańców i mówi, że powinni kupić bilet miesięczny, który podrożeje tylko o 2 euro.
Minister transportu Jozef Ráž uzasadnia podwyżkę cen między innymi próbą rozwiązania problemu przepełnienia tramwajów podczas sezonowych szczytów:
Problem polega na tym, że w sezonie tzw. TEŽ-ka jest niezwykle zatłoczona. Często jest tak tłoczno, że bardzo trudno jest podróżować tymi pociągami. Dlatego przyjęliśmy taki środek.
Czytaj: w pociągach było tłoczno, więc podniesiemy tak ceny, że się wam odechce nimi jeździć. Problem rozwiązany.
Szkoda tylko, że ludzie przesiądą się do aut. Niby potem tłumaczono, że ta wypowiedź to w kontekście tego, że dzięki podwyżce będzie więcej połączeń. Ale w sezonie i tak zawsze było więcej połączeń. Teraz może się okazać, że pociągi będą jeździć w połowie puste, więc potem stwierdzą, że trzeba je zlikwidować, bo są nieopłacalne, jak to było z likwidacją najszybszych pociągów między Bratysławą a Koszycami.
Pomysł ten krytykuje także kraj preszowski (odpowiednik naszego województwa). Rzeczniczka tego samorządu, Daša Jeleňová, powiedziała, że „jeśli zamiar ministerstwa podniesienia taryfy w Tatrach do jednolitych czterech euro stanie się rzeczywistością, będzie to znaczący skok cenowy. Taki nietypowy element taryfy, tj. cena, która nie zależy ani od kilometrów, ani od stref, ani od czasu przejazdu, może być również przeszkodą w procesie integracji transportu kolejowego z taryfą IDS Východ [zintegrowany system transportu kraju preszowskiego i koszyckiego], co może tylko niepotrzebnie skomplikować cały proces i rozciągnąć go w czasie” - dodała Jeleňová.
Burmistrz Štefaňák broni podwyżek dodając, że słowaccy seniorzy i studenci i tak mają darmowe bilety, a turyści mają możliwość zakupu Tatrycard.
Jednak tutaj piłeczkę odbija Lucia Blašková, dyrektorka Regionalnej Organizacji Turystycznej Tatr Wysokich: „droższe taryfy sprawią, że ta karta Tatrycard będzie również droższa, a jej przyszłość jest wątpliwa” - mówi.
W chwili publikacji artykułu nie było informacji o nowych cenach Tatrycard.
Ekologiczny paradoks
Rosnące ceny biletów są sprzeczne z długoterminową wizją Tatr Wysokich, aby wyprzeć samochody z terenu parku narodowego. W tym celu przecież otwarto darmowy parking w Tatrzańskiej Łomnicy, skąd w sezonie wahadłowo kursują autobusy.
„Ceny transportu publicznego powinny być takie, aby przeciętna osoba widziała sens, żeby przesiąść się z samochodu do transportu publicznego. W tym przypadku będzie dokładnie odwrotnie” - powiedział Milan Majerský, przewodniczący kraju preszowskiego.
Podobnego zdania jest dyrektorka Regionalnej Organizacji Turystycznej Tatr Wysokich Lucia Blašková: „Filozofią Tatr Wysokich jest transport ekologiczny. Ten wzrost cen może spowodować, że ludzie wrócą do samochodów. To nie jest dobra wiadomość ani dla mieszkańców, ani dla turystów. To po prostu absurdalne” - dodaje.
Swoje zastrzeżenia zgłasza również administracja Tatrzańskiego Parku Narodowego (TANAP) i organizacje turystyczne. Ich zdaniem nowy system taryfowy może zniechęcić turystów i mieszkańców do korzystania z ekologicznego transportu szynowego. „Zamiast wspierać zrównoważoną mobilność, zachęcamy do powrotu do samochodów” – ostrzega Nina Obžutová z TANAP.
Co dalej?
Choć Ministerstwo Transportu zapowiada dodatkowe osiem pociągów i planuje inwestycje, lokalni mieszkańcy zauważają, że większość z tych kursów i tak odbywać się będzie w sezonie turystycznym, gdy… sami są na wakacjach. I to tylko na trasie Poprad - Stary Smokowiec.
Jednak sprawa ta nie dotyczy tylko mieszkańców, ale także turystów.
Z perspektywy rodzinnego budżetu czy zdrowego rozsądku po podwyżce podróż koleją balansuje na granicy decyzji o powrocie do samochodu.
Za jednorazowy przejazd tam i z powrotem dwie dorosłe osoby zapłacą 16 euro (jeśli nie kupią biletu online lub przez SMS to 20 euro) lub 12 euro w przypadku biletu 24-godzinowego (ew. 14 euro za kupno w kasie). Przy czym większość parkingów w Tatrach kosztuje 15 euro za całą dobę i część z nich oferuje możliwość zmiany miejsca parkowania w ciągu dnia w ramach tej opłaty. Oczywiście są też tańsze parkingi i droższe. Ale już ten przykład pokazuje, że sytuacja jest graniczna, a zmienia się ona zdecydowanie na korzyść samochodu w przypadku rodziny z dziećmi. W praktyce oznacza to, że transport publiczny, który miał być alternatywą przyjazną środowisku, staje się po prostu droższy i mniej wygodny niż samochód.
Czy ludzie przesiądą się do samochodów? Spora część z pewnością to zrobi. Część ludzi przesiądzie się do tańszych autobusów, ale zdecydowana większość turystów wybierze samochód. Nie można mieć pretensji do ludzi, że ostatecznie wybiorą rozwiązanie tańsze, bardziej elastyczne i niezależne od – nie oszukujmy się – niezbyt gęstego rozkładu jazdy tatrzańskich kolei.
W efekcie to, co miało wspierać zrównoważony rozwój regionu, może go pogrążyć – więcej samochodów, więcej korków i większy negatywny wpływ na tatrzańską przyrodę. Wszystko w imię walki z „symbolicznymi cenami”, co w rzeczywistości wykluczy sporą liczbę pasażerów.
Jeśli tak to będzie wyglądać to w efekcie koleje tatrzańskie będą traktowane jako dodatkowa i luksusowa atrakcja, której jednak większość turystów i lokalnych mieszkańców będzie unikać.
Przez co Tatry nie tylko podczas sezonowych szczytów będą wyglądać tak:
Brak komentarzy: